Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

Został tedy u mnie na noc, zwinął się w kółko pod piecem i usnął, wzdychając ciężko.
Na drugi dzień, gdy otworzyłem oczy, Teodorek już stał ze szczotkami w ręku i przyglądał „się moim butom uważnie.
— Cóż? — zapytałem go krótko; spojrzał, uśmiechnął się jakoś potulnie i odrzekłszy: „a nic!“ zaczął zawzięcie szczotkować obuwie, jakby sobie wyobrażał, że dryblasa Walka trzyma w swych rękach.
I tak przyszedłem, dzięki uprzejmości losu, do kamerdynera, niechcący, bo już Teodorek sam się w tym charakterze zainstalował u mnie.
— Ja nie wiem — mówił do mnie nieraz, kiedyśmy się już, zgasiwszy świecę wieczorem, ułożyli do snu, ja na mojem studenckiem łóżku, on na kufrze pod piecem — ja nie wiem, dlaczego ja pana tak lubię, jak rodzonego brata, jak ojca — kiedy pan zostanie doktorem, to ja u pana będę służył za lokaja darmo, słowo! — byle tylko było co jeść i gdzie spać.
— A nie wolałbyś ty pójść do jakiego rzemiosła? — przekładałem mu poważnie.
— Ba, próbowałem i tego, ale mnie żaden majster darmo przyjąć nie chce, a potem niema się komu za mną wstawić, a tak, to się boją przyjąć do warsztatu, żeby czasem nie jaki złodziej. Ja byłem u kiełbaśnika trzy dni, ale mi szelma nic jeść nie dawał — musiałem się tylko na mięso patrzeć i wydmuchywać kiszki o głodzie, więc bałem się, żeby mnie kiedy nie skusiło ukraść, to uciekłem sam od biedy.
Zadziwiło mnie to wyznanie chłopaka, którego