Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/21

Ta strona została skorygowana.

moralności chyba Anioł stróż uczył na bruku, bo ludzie z pewnością nie pomyśleli o tem.
— To ty nie ukradłbyś nigdy? — pytałem go.
— Ej panie, co też pana gadał. albo to ja złodziej jestem, czy co? ja, panie, mam przecież Boga w sercu i sumienie. Czyż to już uczciwie wyżyć nie można!...
Zdanie to Teodorka nie było tylko obłudnym frazesem; przekonałem się niejednokrotnie w ciągu naszego kilkomiesięcznego pożycia pod jednym dachem, że mówił prawdę.
Przywiązanie chłopca miało rzeczywiście źródło w dobrem sercu, które nietylko względem mnie objawiało się niekiedy w rozrzewniający sposób.
Przypominam sobie dobrze, kiedy w drugie święto Wielkiejnocy wyrwał się z domu na Rękawkę, obchodzoną na górze św. Bronisławy za miastem, gdzie co roku ludność Krakowa rozdziela się naocznie w dwie warstwy społeczne — w górną i dolną, chociaż przez dwanaście miesięcy rozdział ten istnieje de facto, ale nie tak wyraźnie dla oka. Ci z góry rzucają na dół gomółki chleba, bułek, jabłka i inne owoce, a hołota w dole zbiera je i chwyta i bawi swych ofiarodawców uciesznym widokiem zapasów o każdy większy bocheneczek zrzucony. Nazwano to poniewieraniem chleba i człowieka, ale że zwyczaj ludowy, więc poniewierają i jednym, i drugim bezkarnie. Całe pokolenie pauprów w tym dniu stawia się u podnóża góry i czeka manny, sypanej hojną ręką.
Naturalnie, Teodorek był pierwszym do tego rodzaju wstępów publicznych i posiadał już niema-