Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/7

Ta strona została skorygowana.

słabszych do lepszych, od dzieł mniejszych do większych, bywają trwalsze, „solidniejsze“ od owych meteorów literackich, co, ukazawszy się niespodziewanie, świecą przez pewien czas blaskiem fosforycznym, by rychło zgasnąć. W pierwszych powieściach Orzeszkowej nie odgadłby nikt późniejszej autorki „Meira Ezofowicza“ i „Nad Niemnem.“ I pierwiosnki talentu Prusa nie zapowiadały twórcy „Faraona.“
Czy łatwe powodzenie oślepia owe „nagłe gwiazdy,“ iż nie kształcą się dalej, czy też mają one bardzo mało do powiedzenia, dość, że pierwsze ich dzieło bywa zwykle ostatniem... najlepszem.
Gawalewicza nie oślepiało, nie psuło powodzenie doraźne. W pocie czoła, w trudzie i bólu wielkiego wysiłku-bo trudem i bólem jest wszelka praca twórcza, o czem nie mogą mieć wyobrażenia ci, co, sami nic nie zrobiwszy, lekceważą cudzą krwawicę — idąc od drobniejszych utworów do większych, zdobywał on sobie wolno stanowisko literackie. Długie lata rzetelnej pracy złożyły się na jego dobrze zasłużony wieniec autorski, którego mu krytyka bezstronna odmówić nie może, nie powinna.
Zwykle mówi się: Gawalewicz nie posiada w talencie swoim siły, w stylu werwy, jędrności, „temperamentu,“ w pomysłach i w charakterystyce śmiałej — stanowczości. Należy-ż jednak podciągać wszystkie organizacye artystyczne pod jeden wspólny mianownik?
Literatura piękna jest jak wzorzysty kobierzec, na którego deseń składają się różne barwy, słabsze i mocniejsze, bledsze i jaskrawsze — jest jak symfonia, spleciona z różnych tonów. Każdy z talentów rzeczywistych wnosi do literatury coś własnego, oryginalnego i tylko wtedy posiadają narody danej epoki literaturę pełną, gdy mogą się poszczycić różnorodnemi talentami. Dociąganie wszystkich zdolności artystycznych do jednej miary, do jakiegoś ulubieńca chwili, nie wytrzymuje krytyki.