Dla nas ten kult wolności — jakim dyszały powieści Jokaia — był źródłem szczególnych wzruszeń, gdyż pod ich maską, za naszych lat młodzieńczych, przemycaliśmy właśnie marzenia o wolności. Duch rewolucyjny roku 1848 wiązał się w naszem sercu z innemi momentami insurekcji, spisków i buntów. I można śmiało powiedzieć, że niemało Jokaiowi zawdzięczamy.
Jokai miał w sobie pierwiastki, które dadzą się spostrzec u innych autorów, jak Walter Scott, Aleksander Dumas ojciec, Wiktor Hugo, nawet Jules Verne; ale najwięcej ma pokrewieństwa z Sienkiewiczem i można go nazwać Sienkiewiczem węgierskim.
Gra on tam i grać będzie rolę podobną. Sienkiewicz tworzył w okresie niedoli narodowej „dla pokrzepienia serc”. Jokai przeciwnie pracował w momencie bardzo świetnym dziejów swej ojczyzny, momencie, którego wagi, niestety, Węgry nie oceniły należycie. Wywalczoną wolność zrozumieli zbyt samolubnie — i poskąpili jej tym narodom, co żyły w granicach ich kraju. Zbyt posłuszni byli Berlinowi. Odwróciła się karta. Dziś Węgry są nieszczęśliwe. Ale ten ogień, który zapłonął w roku 1848 — wielką poezją węgierską — nie zamarł. On żyje — i tylko rola jego się zmieniła. Jak Petöfi dziś inaczej będzie czytany, tak inaczej będzie czytany Jokai. W nieszczęściu swojem Węgrzy na kartach jego powieści — znajdować będą „pokrzepienie serc”. Jokai — który był dla nich dotychczas tylko malarzem fantastycznych wizyj przeszłości i teraźniejszości — stanie się ich istotnym Sienkiewiczem.
Strona:Maurycy Jókai - Atlantyda.djvu/10
Ta strona została skorygowana.