Strona:Maurycy Jókai - Atlantyda.djvu/13

Ta strona została skorygowana.

kitów wysokich, przez atmosferę powietrzną, przypływa do nas promień słońca i że tam na wysokościach tak jest zimno, jakby tam bogów wcale nie było i że ziemia jest tylko cienką skorupą kuli, w której wnętrzu szatani palą wieczny ogień, burząc spokój jej powierzchni.
Ziemia była wówczas wolną równiną; poeta mógł wyobrażać sobie poza znanemi krajami nowe części świata, gdzie żyli ludzie inni, skąd pochodziły cuda, a wyobrażenia te zmieniały się stosownie do fantazji ludu.
Jakże wspaniały widok przedstawiał się duszy poety! Na trzy tysiące lat przedtem żyły duchy poetyczne u dwojga wrót znanego świata starożytności. Pierwszy na wysokim północo-wschodzie żył na śnieżnych wierzchołkach Atlasu i granicą oddzielał ludy ówczasne od nieznanych przestrzeni. Za tym łańcuchem gór huczały walki synów Goga i Magoga, których zaborca Aleksander Wielki odciął od świata żelaznemi wroty, a którzy później wciąż kruszyli góry, podrywali wyspy, kopali drogi podziemne, aby się od kajdan uwolnić. Biada światu, biada tym, którzy żyli wtedy, gdy odkryli drogę przez lesisty Imaus i gdy stanęli wobec twarzy kosmatych, wobec czaszek kwadratowych, wobec nieznanej mowy, oręża i ubiorów; gdy otoczyli ziemię z końca w koniec, jak olbrzymia ręka potężnego ducha, który napełnił te puste przestrzenie groźnemi ludy, wspaniałemi miastami, bohaterami i królami i nagle zburzył to wszystko, aby inne malować obrazy.
Na drugim końcu ziemi, na ciepłym południo--