Strona:Maurycy Jókai - Atlantyda.djvu/137

Ta strona została przepisana.

śladem. Ludzie nieustraszeni i pełni siły woli zaczęli szukać szczątków wyprawy Franklina na lodowych polach. Wdarli się do królestwa zimy wiekuistej, gdzie dotychczas docierali tylko myśliwcy z plemienia eskimosów.
Dwaj żeglarze irlandzcy odkryli pod 77° 49’ szerokości północnej i 115° 35’ długości geograficznej zachodniej kanał Wellingtona, płynący swobodnie śród lodowców — i krańcową jego wyspę nazwali „Okiem Irlandji“. — Rosjanie nazwali ten kanał: „Polinją“.
Setki śmiałych podróżników zamarzło na tych morzach lodowych; kry uwięziły i znieruchomiły niejeden okręt. Niektórzy zdołali się uratować na saniach, zabierając tylko zapiski i mapy.
Kapitan Bether w roku tysiąc osiemset pięćdziesiątym drugim zmuszony był porzucić cztery swoje statki w cieśninie Barrow, gdzie zostały wtłoczone w masy lodowe, mało co niższe od gór na lądzie Europy. — Jeden z tych czterech okrętów „Rezolute“ oderwał się od pozostałych w momencie, gdy nadeszła wiosna i lody trochę rozluźniły swe kleszcze.
Ten samoistny okręt przez szesnaście miesięcy wędrował po falach północnych — bez żagli, bez sternika, bez kapitana, bez marynarzy, aż dopiero o tysiąc dwieście mil morskich od cieśniny Barrow, w cieśninie Hogarth przytrzymał go Buddington, kapitan okrętu amerykańskiego.
OTen więc, świadomości pozbawiony, okręt umiał sam znaleźć drogę, prowadzącą na otwarte morze — i bezwątpienia musiał przepływać również i „ciepłe morze“.