Strona:Maurycy Jókai - Atlantyda.djvu/14

Ta strona została skorygowana.

zachodzie, gdzie fantastyczne widziadła kąpią się w błękitnych lustrach wód morskich, tam marzył poeta szczęśliwszy świat, gdzie niebo i ziemia w słodkim spoczywają uścisku, gdzie powietrze wolniejsze, miłość słodsza, mąż odważniejszy, kobieta wierniejsza; gdzie blaski są bez cieniów, gdzie radości bez smutków, gdzie kwiaty nie więdną, gdzie wszystko wiecznie młode: trawa i drzewo, i serce ludzkie.
Zadziwiająco piękne były te ułudne obrazy narodów starożytnych, które ze wstrętem i strachem ciemnemi, ponuremi barwy malowały północ, a na nieznanem południu oczekiwały ziszczenia niedościgłych nadziei, tam wysyłając swe mary i westchnienia.

∗             ∗

W owym czasie — kiedy powstający Rzym zaczynał być panem tej części świata, którą ówcześni geografowie zwali Ziemią Znaną — drugie młode miasto rodziło się nad brzegami morza; a powstało ono prawie naprzeciw tego wielkiego buta, który się zowie ltalją, co tak wielką rolę miał w świecie odegrać i to nowe miasto miał zdeptać.
Nowe miasto świata wyrosło z ziemi również szybko, jak Roma. Jeszcze żyła legenda o pięknej założycielce miasta Dydonie, która kupiła od obcego króla taką miarę tej ziemi, jaką skóra wołu obejmie, i, pokrajawszy ją na cienkie rzemienie, otoczyła nią nabyty grunt i wnet stała się panią krajów i mórz okolicznych i stworzyłaby pewnie miasto największe na świecie, gdyby na nim Romy nie było. Dwa