Strona:Maurycy Jókai - Atlantyda.djvu/154

Ta strona została przepisana.

nuncjacjach, turmach, bazgraninach, nie utrzymuje w szachu synów jednego ludu zapomocą drugiego, nie wydaje rozkazów, kiedy należy pracować, a kiedy odpoczywać, kiedy wolno się cieszyć, a kiedy smucić. Nie, tam rząd nie zajmuje się podobnemi rzeczami, tylko w swej ręce trzyma obserwacje meteorologiczne całej części świata. Stara się wiedzieć o każdem zjawisku powietrznem i magnetycznem; pilne zwraca baczenie na każdy podnoszący się wiatr i zawiadamia o razultacie swych spostrzeżeń całe państwo. Jego zamki to nie fortece, lecz obserwatorja; nie opiera się on na religji państwowej, ale na wiedzy. Rząd ten pozostawił sobie w rękach tylko badanie, udoskonalenie wynalazków, zużytkowanie spostrzeżeń wogóle i szybkie ich rozprzestrzenianie. Praca to niemała i tego tylko domaga się po swym rządzie ludność krainy podbiegunowej.
Skoro wszakże rząd żadnych nie pobiera podatków, z czegóż utrzymać może cały organizm państwowy, z czego opłaca swych uczonych, którzy przecież nie mogą chodzić za pługiem; skąd może ponosić koszty olbrzymich aparatów całej tej meteorologicznej sieci doświadczeń, wynalazków, zakładów wychowawczych, akademij. Rzecz prosta: rząd zajmuje się handlem. Jego własnością są środki komunikacyjne, zapomocą których produkty z jednego końca tej części świata w drugi się przenoszą. Handel jest w usługach państwa. I poza obrębem pasa magnetycznego, rządy znają ten proceder, (patrz monopol tabaczny), z tą jednak różnicą, że rząd magnetycznego państwa nie zakupuje wyrosłego na polu Piotra tytoniu za dziesięć guldenów poto, by go temuż samemu Piotrowi sprzedać potem za sto — ale produkt dany sprzedaje tam, gdzie go nie-