Strona:Maurycy Jókai - Atlantyda.djvu/39

Ta strona została przepisana.

i zginęli, gdy, stanąwszy na szczycie pychy, osądzili, że wolno im głowę nosić tak wysoko, jak Bogu.
Cudne obrazy tego świata zaginionego unoszą się przed mą duszą, niby senne, czarowne widziadła!…

V

O wspaniała naturo! Niezrównana wieszczko, niedościgniona sztukmistrzyni, która jesteś wielką w kołysaniu listków i łagodną w obłokach błękitów — ty czynisz tak, jak poeta, jak artysta, jak mędrzec; próbujesz, badasz, doświadczasz i poprawiasz to, co ci się zdaje źle wykonanem, bezcelowem i nieodpowiedniem. W myśli swojej ulepszasz twe dzieła, złe usuwasz, nowe wprowadzasz, a gdy cały układ jest w chaosie, ścierasz, jak rzeźbiarz, swój model woskowy, rozdzierasz, jak poeta, zapisaną kartę i tworzysz szereg nowych ciał na ich miejsce.
Tylko, że ty swej siły wieszczej próbujesz na całych częściach świata, a tysiąclecia wykonywują twe zamiary.
Kiedyś wyczarowała z ciepłej ziemi te potężne przedpotopowe zwierzęta, byłaś dziecięciem jeszcze, byłaś młodym, z myślami walczącym, duchem, którego radość wzrasta wobec ogromu i wspaniałości. Tyś lubiła patrzeć na te zwierzęta, które ślady ciężkich nóg swoich pozostawiły na kamiennych skałach i których wycie grzmiało od jednego łańcucha gór do drugiego.
Spoglądałaś radośnie, gdy poruszał się olbrzymi plesiosaurus, od wielbłądziej szyi do jaszczurczego ogona perłową łuską przykryty, i gdy bawół pierwot-