Strona:Maurycy Jókai - Atlantyda.djvu/62

Ta strona została przepisana.

rego dym błękitny w pijanym tłumie jeszcze bardziej żądze podnieca.
Na znak kapłanów otwierają się wrota na drugim końcu areny i, jak niegdyś, z poza karcerów cyrku rzymskiego, wyprowadzano na śmierć gladjatorów, tak tu dwóch mężów wyprowadzono, z których jednego lud na boga miał wybrać, aby po roku uciech i pocałunków dziewiczych, wtrącić do paszczy Trytona.
Dwóch znaleźli kapłani ludzi wybitniejszych ponad innych: jednego odkrył kapłan ichtjozaura, drugiego kapłan magatherionu. Teraz miano wybrać jednego z nich na boga uciech ziemskich.
Obaj ludzie przykryci byli gęstą gazą, a gdy wstąpili na wzniesienie wpośród areny, reszta kapłanów zbliżyła się, aby ich obejrzeć.
Okrzyk ludu ucichł w przeciągłym szmerze; z natężoną uwagą spoglądały wszystkie oczy na dwie wzniesione postacie, stojące wśród czterech obłoków wonnego dymu kadzideł.
Poczem kapłan ichtjozaura zerwał gazę z pierwszego człowieka i rzekł:
— Patrzcie i podziwiajcie!
Był to brzydki, olbrzymi, sześć stóp wysoki człowiek. Twarz jego raczej zwierzęca jest, niż ludzka, broda rozrzucona, brwi zrosłe, nos płaski, grube wargi znamionują zwierzęcą siłę i zwierzęce żądze. Na szerokich barkach i wielkich ramionach bezkształtne mięśnie tworzą twardą bryłę.
Cała postać jego przeraża. Ale lśniąca odzież pokrywa tę potworną postać. Na ramionach mu leżał płaszcz, śmiało zarzucony, perłami wyhaftowany i zło-