Strona:Maurycy Jókai - Atlantyda.djvu/77

Ta strona została przepisana.

a gdy ujrzał, że ona skrycie wylewa łzy po oddalonym mężu, rzekł do niej pocieszająco:
— Nie lękaj się, on powróci!…



XIII

Miasto lśniło zdala wśród ciemności wieczornej, gdy pięciu ludzi stanęło u jego bramy. Wszystkie domy błyszczały od pochodni i lamp różnokolorowych.
Zaczynała się uroczystość kwiatów, mająca trwać trzy dni. W owym czasie wszystkie ulice i dachy domów były pokryte wonnemi kwiatami, słupy były uwieńczone bukietami z ziół rozmaitych, a posągi bogów były połączone barwistemi i pachnącemi łańcuchami.
Święto kwiatów jest też świętem miłości: róża, wiosna, kwiecista łąka — to najpiękniejsze zjawienia. Wiedzą o tem mieszkańcy miasta Trytona i uważają się za szczęśliwych ludzi, gdy rozpoczyna się ta uroczystość: uroczystość róż, łąk i wiosny.
Po ulicach, obsypanych kwiatami, idzie pięciu smutnych ludzi; na ramionach mają płaszcze, w rękach długie spisy. Ci, co ich spotykają, z podziwem na nich patrzą. W mieście Trytona, w owym dniu żaden mężczyzna sam nie chodzi: każdy ma towarzyszkę. Ani oręża w owym dniu żaden mężczyzna nie nosi. Pewnie to cudzoziemcy, którzy zwyczajów nie znają.
Na placu, pośród kwiatów, stoi stare wydrążone drzewo oliwne, którego gałęzie spadają na ziemię, a ciemne liście, jak baldachim, otaczają pień drzewa.