Strona:Maurycy Jókai - Atlantyda.djvu/83

Ta strona została przepisana.

tem popsuła się woda w studniach: stała się gorzka, słona i budziła odrazę. Pociemniały promienie wodotrysków od szlamu, który naniosły tu przeklęte robaki. Wszystka woda straciła świeży chłód, była natomiast nieprzyjemnie ciepła, tak, że spragnione zwierzęta uciekały od niej i ze śmiertelną boleścią ryczały, podnosząc łby ku niebu. Miały więcej rozumu, niż ludzie. Ci śmiali się z klątwy: kiedy woda zatruta, słodszem jeszcze jest wino. Każdy więc człowiek pił ów podniecający płyn, nawet kobiety i dzieci. Serce człowieka było twarde!
Spadła druga klęska na karmicielkę ziemię. Ciężka prawica Pana ogromem kary przeraziła świat. Suche, twarde otwory rozdarły jej chorą powierzchnię, a od jej wewnętrznego cierpienia, siną pleśnią i żółtym liszajem pokryły się naczynia, mieszkania i gładka kora drzew. Chora, smutna była ziemia: trawa i drzewa rodziły potwory, w słodkich owocach nikt nie widział mięsnej owocni, jadowity robak pożerał ją całą; w ziarnie kłosów osiadł perz; winograd schnie i, więdnąc, na ziemię opada; chlebodajne drzewo zatrutą żywicę sączy i przekleństwo, zamiast błogosławieństwa, rodzi. Chorą i zbolałą jest cała roślinność pod klątwą Boga: tylko człowiek nic nie czuje. O! twarde było serce człowieka.
Po raz trzeci zagrzmiała klątwa nad powierzchnią. Gęste, nieprzejrzane gazy padły na okolicę. Było ciemno, czarno, ponuro. Słońca nie było widać, a dzień był podobny do nocy. Chłodna mgła wytwarzała bolesny kaszel i wstrzymywała oddech. Nie można było chodzić po ulicach, ze ścian spadała jakaś ciecz wil-