Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/119

Ta strona została przepisana.

nie można się skarżyć; uzbierał i przywiózł coś nie coś. To też kupił sobie zaraz domek z ogródkiem, ma teraz wygodę, spokój i jest panem u siebie w domu.
— A żona jego?
Manga zniżyła głos do poufnego szeptu.
— Hoho! Dwoje mu naraz powiła. Bliźnięta aniołeczki! A takie to czarne, jak niczem kruki. Już nawet ochrzczone: Piotruś i Pawełek.
— Ja i dla niej także posłałam zaproszenie.
— Zapraszając ją, jaśnie pani wcale sobie nie ubliżyła, gdyż pochodzi ona z bardzo znakomitego rodu. Jej dziadek był wojewodą, a ojciec primásem. On to tak pięknie wyuczył Paola grać na skrzypkach, jeszcze kiedy był małym pędrakiem. Cytera zresztą otrzymała bardzo przyzwoitą edukacyę: chodziła do zakonnic, które ją nauczyły czytać, pisać i pończochy robić. Pomimo to wszystko jednakie, wątpię, czy będzie mogła tu przyjść dziś, bo kto ma takie małe dzieci, jest jakby zaprzedany w niewolę. Jaśnie paniusia rozumie to zapewne.
— Wiem o tem, ale swoją drogą nie rozumiem tego wcale — odparła Aranka wzgardliwie, ale tłumiąc głębokie westchnienie.
— Mój Boże! Żeby to jasna paniulka i mnie także pozwoliła posłuchać muzyki Paola! Nigdy go jeszcze nie słyszałam grającego w tak licznem i świetnem towarzystwie, jakie tu dziś będzie! Mogłabym pomagać służbie… roznosić herbatę — ciasta… nie potłukłabym filiżanek. Hoho! Ale jaką śliczną, drogocenną porcelanę mają teraz jaśni państwo! Na każdej sztuce figuruje wymalowany, jak haftem wzorzystym, herb pana hrabiego. Znam go bardzo dobrze: wyobraża białego łabędzia, pływającego po wodzie. A teraz ta cała kosztowna porcelana przeszła na własność pana barona, prawda? I wszystko