Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/120

Ta strona została przepisana.

srebro? O jej, jej! Jakie szczęście. Prawda, że pan hrabia już nigdy nie powróci? Na całe życie wtrącony został do więzienia? Dziękować Bogu, że nieboraczysko ma takiego dzielnego młodszego brata, któremu nie pożal się Boże było zostawić wszystkie te wielkie bogactwa! Wszak prawda, że i cały ten pałac ogromny należy teraz do jaśnie pana barona? A także i ten majątek ziemski wpośród gór i lasów? No, no! Jakie to szczęście, że wykrył tych spiskowców; oto ma teraz za to nagrodę!
Dla Aranki bardzo nieprzyjemnem było to bajanie nieokrzesanej cyganki.
— Nie nudź mnie już, Mango; głowa mnie boli. Możesz zostać, jeżeli masz ochotę widzieć swojego Paola, grającego w naszym salonie, będziesz roznosiła herbatę, tylko zachowuj się przyzwoicie i nie zaczepiaj gości rozmową. Przytem męża mojego staraj się unikać, wiesz, że cię nie znosi.
— A gdyby on wiedział, jak bardzo ja go kocham!
Staruszce kręciły się łzy w oczach.
Jej ekscelencya podeszła do wielkiego stojącego zwierciadła, aby raz jeszcze uczynić szczegółowy przegląd toalety. Manga zaś, zbierając karty, mruczała sobie pod nosem coś, czego lepiej, że pani nie słyszała.
— Ładne mi rzeczy powiedziałaś, kabałko! Ot, byłoby czego posłuchać, gdyby opowiedzieć wypadało. Baronowa zakochana w skrzypku, a baron w młodej cyganeczce. Całe szczęście tylko, że skrzypek i cyganeczka tak się ogniście kochają wzajemnie, iż żadne z nich o nikim innym słuchać nie chce; inaczej bowiem oczy „Devli” gotowe byłyby wplątać się w tę sprawę — i…
Machnęła ręką i w nizkich ukłonach cofnęła się ku drzwiom, po drodze gorąco oświadczając ja-