Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/125

Ta strona została przepisana.

w sercu ani odrobiny delikatności dla istoty, która od dzieciństwa najlepszą matką dla niego była. Potem właśnie odrazu poznać można w człowieku nizką, pospolitą duszę.
— Nie zmydlić światu oczów! Każdy i tak aż nadto jest przekonany, że hrabina, jeżeli dotychczas u nas mieszka, to bynajmniej nie czyni tego z czułości dla nas, ale dlatego, aby jękami, desperacyą i żałobą wszystkim bezustanku przydeptywać pięty w sprawie Bàrdy’ego.
Aranka obruszyła się na to. Być może, że mąż w uniesieniu i ją także uraził.
— Proszę, nie psuj mi pan humoru! Gotowa mnie głowa rozboleć!
Baronowa Anna słuchała tej rozmowy, wtulona w kącik, pokorna — ona niegdyś taka majestatyczna, pewna siebie, dumna! Nieszczęście ją tak złamało. Ze złożonemi rękoma prosić zaczęła syna i synową:
— Kochane dzieci, nie sprzeczajcie się! Przykro mi niezmiernie, że przezemnie poróżniliście się z sobą. Więc skoro synowa moja życzy sobie, żebym dziś była na zebraniu u niej, ponieważ zaś syna razi moje żałobne ubranie, zatem odemnie zależy pogodzić jedno z drugiem: odejdę do siebie, a za chwilę wrócę w innej tualecie, która nikogo ze zgromadzonych osób nie będzie raziła.
— Będzie to ze strony hrabiny postępek bardzo rozsądny — rzekł Szymon tonem urzędowym.
Baronowa Anna odeszła do swoich pokojów.
Zostawszy sam na sam z żoną, Szymon zwrócił się do niej z twarzą surową i spojrzeniem morderczem, jak sędzia, gdy patrzy na podsądnego, któremu dowiedziono wielkiego występku.
— Pani! Usłużni donieśli mi, że wczoraj sama jedna spacerowałaś po alejach i wręczyłaś małej