Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/14

Ta strona została przepisana.

nieprzewidzianą zmianę w usposobieniu ludu miejscowego.
„Czarna zmora” pojawiła się i tutaj. Mężczyzna rano wychodził w pole zdrów i silny, wieczorem wracał do domu — trupem. I co mu zaszkodziło? Wypił tylko kieliszek wódki… Jakgdyby mu kto serce z piersi wyrwał. Wdowy łkaniem i żalami napełniły wioskę. Przekleństwa na panów i Żydów sypały się bez miary.
Przerażenie i zawiść są zaraźliwe.
Potworne podejrzenie zaczęło kiełkować nawet między służbą zamkową.
Z ust do ust krążyły szepty.
Jenerał, jak zresztą i wielu innych panów, dbałych o zdrowie ludu w swoich posiadłościach, za poradą lekarza przysłał żonie z miasta jakieś lekarstwo, mające stanowić prezerwatywę od zarazy. Było ono bardzo gorzkie; zawierało w sobie chinę, hippekakuanę, aloes, opium i jeszcze jakieś inne ingredyencye. W mieście uważano to za bardzo skuteczny środek. Baronowa sama troskliwie udzielała tego lekarstwa domownikom, a także dbała o to, aby i na wsi ludność dostawała odpowiednie dozy.
I oto, z tego powodu przy pierwszym wypadku śmiertelnym rozpoczęły się szepty, przy drugim, głośne wymyślania, przy trzecim zaś, niby ryk jenolity, rozległo się oskarżenie, że państwo trują chłopów.
Na zamku podawano właśnie wieczerzę.
Baronowa siedziała za stołem w towarzystwie księdza, rządcy dóbr swoich, ochmistrzyni, oraz kilku innych kobiet, należących do obecnego składu domu. Stary hajduk, Jan, roznosił potrawy, małego synka, Zoltana, już spać odesłano.
Umieściwszy na stole półmisek z drugiem da-