Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/30

Ta strona została przepisana.

lęgnować musiała troskliwie, o sobie samej nie miała czasu myśleć.
Niebawem dnieć zaczęło. Manga wyszła do lasu poszukać ziół leczniczych: czarnego korzenia pijawkowego, wybornego na tamowanie krwi, zrywała też napotykany po drodze szalej i cykutę, tudzież posilny i orzeźwiający korzeń palczatkowy. Środki te, które przyroda sama ludziom zsyła, dobrze są znane cygankom, i z powodzeniem przez nie aplikowane. Nie zapomniała Manga i o malinach; napełniła niemi całą kobiałkę, ażeby odwarem z nich napoić chorą baronową.
Gdy wróciła ze swojej niedalekiej wycieczki, zastała jeśnie wielmożną panią w innej fazie niemocy. Omdlenie ustąpiło miejsca malignie. Manga tak długo ją nacierała i okładała cudownemi ziołami, dopóki się nie uspokoiła i nie zasnęła, wypiwszy jeszcze przedtem kubek malinowego soku.
Potem nareszcie uznała Manga, że przyszła kolej pomyśleć trochę i o sobie samej. Roznieciła ogień i przyrządziła sobie smaczną polewkę z kukurydzowej mąki. Zjadła ją sumiennie co do ostatniej kropli, w tem przeświadczeniu, że spełniła tem samem ważny obowiązek, ponieważ kobieta, która musi karmić aż dwoje dzieci naraz, powinna i sama również odżywiać się w dwójnasób, ażeby dzieciom pokarmu nie zbrakło. Polewkę byłaby chętnie jeszcze popiła kwasem ogórkowym, wszak stała obok niej pełna dzieżka tego przysmaka, lecz nie — rozmyśliła się i zostawiła dzieżkę w spokoju. Tatarka tak lubił ogórki! Zabierze je z sobą do grobu, aby się miał czem raczyć przez całą wieczność.
Na odpoczynek jednakże nie było czasu Posiliwszy się, wzięła piłę, tudzież toporek i wyszła na dwór, aby z dwóch desek przyrządzić trumnę dla swojego skarbu.