Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/33

Ta strona została przepisana.

grzeb wyprawić mężowi, ona sama bowiem nie ma dosyć siły do zaciągnięcia trumny do grobu. Grób już jest gotów, można będzie pochować nieboszczyka w rowie, który sam rozkopał, poszukując złota…
A jakże! Zacni i godni panowie ani myśleli przychylić się do prośby. Od warownej twierdzy silniejszą czynił tę marną lepiankę grozą wstrząsający widok trupa, leżącego przed drzwiami.
Zdaleka tylko, z przyzwoitej odległości, zaczęli wypytywać cygankę o baronową i jej syna, tudzież o towarzyszącego im prawdopodobnie hajduka.
Za całą odpowiedź — jęła przeklinać swoje oczy, jeżeli kiedykolwiek w życiu zdarzyło jej się ich widzieć.
Istotnie, na miękkim, miałkim zwirze nigdzie nie mogli dostrzedz śladów, aby poszukiwane osoby tędy przechodziły.
Manga, chcąc ich ostatecznie odstraszyć, uczyniła im przyjemną propozycyę, ażeby wzięli do siebie jej małego dzieciaka. Niechaj go zabiorą, skoro już Dewla zabrała jego ojca! No, ale rzecz prosta, ani słuchać o tem nie chcieli; na znak niezadowolenia i groźby wystrzelili w powietrze i złorzecząc, przeklinając na czem świat stoi, cofnęli się do lasu.
Manga, tym razem już na dobre uspokojona, skryła się do lepianki, a uśpiwszy obydwóch malców w jednej kołysce, sama legła na podłodze i zasnęła twardo.
Pod wieczór stokiem góry, wznoszącej się naprzeciwko, nadciągnął oddział huzarów; przepłynęli potok,,a przy nich znajdował się i Jan hajduk, oraz mały hrabia.
Lecz baronowa Anna nie poznawała nikogo, a lekarz wojskowy zaopiniował, iż wpadła w gorączkę tyfoidalną.