Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/37

Ta strona została przepisana.

Oto za co pan Szymon został nazwany „ojcobójcą’’ i za co nikt go inaczej (naturalnie po za oczami) nie tytułuje.
On zaś — jak gdyby jeszcze bardziej chciał wyzywać opinię publiczną, na złość zaczął nosić olbrzymie, na kamień skrochmalone kołnierzyki, podrzynające uszy, o których mówiono powszechnie, że są ratermörderisch… Wszyscy w mieście poznawali go po tych kołnierzach.
Wiedział dobrze i o tem również, że kto może — stara się go unikać, omijać; ale nie bolało go to wcale, nie miał ochoty być sympatycznym. Nawet względem rodzonej matki nie bywał uprzejmy; raczej szczycił się tem, szukał w tem pewnego rodzaju chluby, że i dla niej, tak jak dla nikogo — w niczem nigdy nie robi wyjątku. A jednak była to rzeczywiście jedyna istota na świecie, która go kochała.
Po raz wtóry w swojem życiu owdowiała, baronowa zajmowała piękny lokal w pałacu, odziedziczonym po pierwszym swoim mężu. Należał on właściwie do starszego jej syna, hrabiego Zoltana Bardy, ten jednakowoż, kochając matkę nad życie, ją uznawał za samowładną panią swego domu, a sam zadawalniał się skromnem, kawalerskiem mieszkaniem, do którego wiodła osobna klatka schodowa. Żadnych lokatorów, sklepów w pałacu nie bywało, nigdy szyld nie zawisł na jego murach. Dopiero młody baron Lenke pierwszy wprowadził do tego domu żywioł publiczny, w postaci biura Bezirk’s Sekretaryatu. Sfery wyższe zażądały tego, więc nie mógł im odmówić. Gubernator miejscowy znany był jako człowiek żelazno-ręki.
Umeblowanie urzędowego pokoju pana sekretarza stanowiło dziwną wiązankę sprzętów rzeczywi-