Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/70

Ta strona została przepisana.

mawiałeś. Bo też, co prawda, rozmawiać z nią niepodobna, niepodobna. Poczciwe stworzenie. Jest głuchoniema. Jest głuchoniema. Ale pomimo to znakomicie przyrządza Nudlpflanzl, Nudlpflanzl! A trzeba wiedzieć, że jest to moja Liebspeise, moja Liebspeise.
— I ja także za nią przepadam!
— Otóż właśnie dziś będziemy ją mieli na obiad. A po obiedzie — partyjka Langepuff'u, z moją żoneczką.
— Namiętnie tę grę uprawiam.
— Prawdziwie, do rany przyłożyć tego baronka!
Czy wolno mi jaśnie wielmożnemu panu naczelnikowi złożyć referaty?
Przyjdzie czas i na to! — odparł zwierzchnik. — Nie trzeba się śpieszyć, to moja reguła. Co nagłe, to po dyable. Zato ja mam tutaj coś do wręczenia szanownemu mojemu przyjacielowi: coś, co go z pewnością ucieszy.
„Szanownemu przyjacielowi”… — powtórzył sobie w duchu Szymon. — Kiedy tak, to widocznie ma awans dla mnie w kieszeni.
—Och, panie naczelniku! Od pierwszej chwili wiedziałem, jak wysoko mam cenić pańską życzliwą, niemal ojcowską opiekę, którą otaczać raczysz swoich podwładnych!
Naczelnik komitatu rozpiął surdut i wydostał z kieszeni dosyć grubą paksametę.
Niemiła historya. Bardzo niemiła historya. Starszy brat pana barona, hrabia Zoltan Bàrdy, chciał wysłać jakiś mocno kompromitujący list. Człowiek, któremu w zaufaniu ów list powierzył, nam go doręczył, nam go doręczył. Na tej zasadzie powinienbym hrabiego Zoltana Bàrdy natychmiast aresztować, natychmiast aresztować i stawić