Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/84

Ta strona została przepisana.

stawił moją rangę, owoce mojej dotychczasowej pracy, wszystko, czego się nauczyłem i co umiem, a zakopał się wraz z tobą w dzikiej pustce, której nie lubię, która mi nic nie da, i której nawzajem nic ze mnie nie przyjdzie? Cóż jabym tam robił? Gonił zające, czy kozy? Układał wyżły i ogary? Ujeżdżał źrebce? Mam się wyprzeć, że czytać i pisać potrafię, na wszystko mam odpowiadać: niks tajecz?[1] Mam grywać partyjki z nawpół zdziczałymi sąsiadami i akompaniować im w wymysłach na Niemców, kiedy ci nie słyszą? Dla ich przyjemności mam się zapijać na śmierć, a po trzeźwemu budować wraz z nimi zamki na lodzie, z utęsknieniem wyglądając jakiegoś zapowiedzianego Mesyasza z za granicy, któryby nam na srebrnym półmisku podał wolność, nakształt gotowego upieczonego gołąbka? A tymczasem mam czas spędzać na błogiem słuchaniu, albo wygłaszaniu piorunujących toastów, połowie świata wypowiadających wojnę?… Ależ jabym zwaryował!…
Zoltan pochylił głowę, ale broni złożyć jeszcze nie chciał.

— W tem, co mówisz, bracie, jest dużo prawdy — z twojego puntu widzenia. Nie jesteś temu winien, że o wielu, nas zblizka obchodzących pojęciach, nie masz wyobrażenia. Od dzieciństwa za granicą wzrosłeś… Nie cierpiałeś wraz z nami — nie dziwota, że cierpień tych nie odczuwasz. Ja nie mam widać dostatecznego daru słowa, abym cię mógł przekonać. Masz wysokie ambicye — miejże je sobie, i kieruj niemi według własnej woli. Chcesz samodzielny byt sobie wywalczyć własną głową, własną pracą — muszę ci nawet przyznać, że masz słu-

  1. Nichts deutsch.