Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.2.djvu/104

Ta strona została przepisana.

że to szampan mu tak zaszkodził, nie stawiali mu tamy.
Nikt nie umiał Zoltanowi nic więcej powiedzieć o Paolu Barkó. Zresztą czem innem mieli wszyscy głowę nabitą: dysputowano o tem, kiedy najbliższy sejm będzie zwołany.
Dzisiejszego wieczoru jeszcze poeci, muzycy i wszelcy artyści byli najwybitniejszemi gwiazdami horyzontu; jutro — w słonecznych blaskach odzyskanej wolności — już nikt ich gołem okiem nie dostrzeże!…