chwili przypomniał sobie los Mazepy. Po przejściu pierwszego wrażenia, zdjął z siebie ciężki płaszcz i rzucił go na papugę, by ukryć ją przed wzrokiem Sebastjana.
— Czyż to ładnie — rzekł Sebastjan, kładąc rękę na ramieniu hrabiego — tak odjeżdżać z domu szlachcica węgierskiego, bez pożegnania, po holendersku, i w dodatku okraść go?
— Ja nic nie ukradłem — wyjąkał hrabia.
Ale fatalna to rzecz, gdy przedmiot ukradziony sam może mówić. Papuga ostrym swoim dziobem zrobiwszy dziurę w płaszczu, wytknęła przez nią głowę i zaczęła krzyczeć: „Hultaju! Rabusiu!“
Hrabia spostrzegłszy, że kłamstwo jego się wydało, zmienił ton i przemówił z godnością.
— Więc dobrze. Jestem na pańskie rozkazy. Wiem, czego honor wymaga. Zwykłem za wszelką obrazę dawać satysfakcję. Co pan wybiera: szablę czy pistolety?
— Oho! pojedynek? — odparł Sebastjan. — Ja ze złodziejami się nie pojedynkuję. Karam ich.
— Protestuję przeciw wszelkiemu gwałtowi!
— Nic to nie pomoże. Jestem na swoim gruncie i posiadam prawo życia i śmierci. Sam wydam wyrok. Nie myśl pan, by można było znakomitej damie ukraść skarb najdroższy i uniknąć kary. Powrócisz pan skarb, a za złodziejstwo pójdziesz na rok do więzienia. W razie oporu każę okuć w kajdany.
Hrabia spostrzegł, że wpadł w pułapkę. Jeżeli przyzna się, w jaki sposób przyszedł do posiadania papugi, to będzie rozstrzelany; jeżeli zaś przyjmie na siebie winę kradzieży, to ten krwiożerczy dalmatyniec osadzi go w więzieniu swego zamku. Postanowił jednak nie zdradzić tajemnicy.
Zawrócono karetę i ruszono w drogę z powro-
Strona:Maurycy Jókai - Papuga.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —