dnych i zgoda nastąpiła odrazu. Co jeden zaproponował, na to drugi się zgodził. Sprawę tę ukończono dość wcześnie, jeszcze przed powrotem gości z polowu ryb.
— Chodź ze mną — rzekł Filip Sternberg. — Dopóki jesteśmy sami, zobaczmy pokój, w którym umarł mój ojciec.
Poszli.
Pokój ten znajdował się w stakim stanie, w jakim był chwili śmierci hrabiego. Umarł on nagle. Miał wtedy lat pięćdziesiąt i był jeszcze silnym i pełnym życia. Na łóżku, pokrytem skórą jelenia, leżała jeszcze mała książka do nabożeństwa, z którą hrabia nie rozstawał się nigdy. W stojącym obok na stoliku lichtarzu, kawałek niedopalonej woskowej świecy był wskazówką, iż śmierć nastąpiła w nocy. Dalej stała mała czarna flaszeczka, widocznie z kroplami naparstnicy, mała złota łyżeczka i szklanka, z której woda dawno wyparowała. Na krześle leżało w porządku ubranie myśliwskie; do kolan sięgające buty skórzane i filcowy kapelusz, napełniony jajami ptasiemi, dowodziły, że zmarły w dzień śmierci polował na bekasy. Na środku pokoju stało wielkie krzesło.
— Znaleźliśmy ojca nieżywym na tem krześle — rzekł Filip Sternberg. — Widocznie przed śmiercią patrzał na tę ścianę.
— Cóż na niej było?
Cały pokój sypialny wyłożony był taflami z drzewa dębowego, przedstawiającemi różne trofea myśliwskie: uwieszone za nogi bażanty, głuszce, zające i t. d. Na tafli, znajdującej się naprzeciw krzesła, wyobrażony był głuszec, roztaczający ogon nakształt pawia.
— Cóż mogło dziwić na tej ścianie?
— Czy chcesz się dowiedzieć?
Strona:Maurycy Jókai - Papuga.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.
— 34 —