— Pan wiesz, że spraw niesłusznych nie przyjmuję nigdy.
— Moja sprawa jest słuszną.
— Skoro pan tak uważasz, więc spełnię twoje żądanie. Za pośrednictwem posła francuskiego w Wiedniu napiszę do pańskiego brata, przebywającego obecnie w Algierze, a skoro przybędzie, natychmiast pana o tem zawiadomię. Wtedy obaj przyjdziecie do mnie i podpiszecie odpowiednie dokumenty.
— Dobrze. Tymczasem pozostanę w Peszcie. Nie będę wychodzić z domu i proszę pana nie mówić nikomu o moim tutaj pobycie.
Od czasu nagłego zniknięcia Maglaya, upłynął już cały miesiąc. Przez ten czas Sternbergowie wielokrotnie pisali do rządcy dóbr Maglaya i do jego plenipotenta w Peszcie. Filip, Adela i stara ciotka, natarczywie dopytywali się o narzeczonego, lecz nie otrzymywali żadnych wiadomości. Trzydziestego dnia, ukryty w swojem miejskiem mieszkaniu, otrzymał Filip krótki list, w którym proszono go o przybycie do domu plenipotenta, w celu ostatecznego załatwienia wiadomej mu sprawy. Trwał on stale w swem postanowieniu. Powoli oswoił swe serce ze strasznem cierpieniem, i pogodził się z myślą opuszczenia tego pięknego świata, młodości i piękniejszej nad wszystko narzeczonej. Patrzał na siebie jak na żyjącego życiem zmarłych. Gdy o naznaczonej godzinie zjawił się u swego plenipotenta, zastał młodego człowieka, który leżąc na sofie z nogami wyciągniętemi wyżej głowy, spokojnie palił cygaro. Był to brat jego Ernest. Tak, była te ta sama nieforemna, wielka,