W Akademii muzycznej słyszałem grającego dwa razy solo Maysedera[1].
Miasto ładne, podoba mi się; namawiają mię, ażebym tu został na zimę.
W tej chwili nadszedł Würfel, idę z nim do Haslingera.
(P. S.)
Jużem się zdecydował. Blahetka powiada, że zrobię furorę, bom wirtuoz pierwszego kalibru; iż między Moscheleza, Hena, Kalkbrennera liczyć mię potrzeba. Würfel prezentował mię dziś hr. Gallenbergowi, kapellmejstrowi Seyfriedowi i każdemu kogo spotkał, jako młodzieńca, którego on namówił do dania koncertu, (nota bene bez żadnego honoraryum), co się bardzo hr. Gallenbergowi podobało, bo tu idzie o jego kieszeń. Gazeciarze wszyscy dużemi oczyma na mnie patrzą; członkowie orkiestry nisko się kłaniają, bo pan dyrektor opery włoskiej, której już niema, pod rękę się ze mną prowadzi. Istotnie Würfel wszystko mi ułatwił; sam będzie na próbie i szczerze się zajmuje mojem wystąpieniem. On i w Warszawie był dla mnie dobrym; Elsnera najmilej wspomina.
- ↑ Mayseder Józef, jeden z najznakomitszych ówczesnych skrzypków.