zaczynał o 6tej a trwał do 11tej, w dodatku wróciwszy do hotelu, zamiast pójść spać, kończyć jeszcze list do rodziców! Był on zawsze delikatnej budowy ciała, to prawda, lecz zdrów i dosyć silny, aby nawet trudy ówczesnych dyliżansowych podróży znosić bez wielkiego zmęczenia. Choroba dopiero w dziesięć lat później, skutkiem nieoględnego i wyczerpującego fizyczne siły w Paryżu życia, zagrażać mu poczęła. Zresztą, czyż rodzice byliby pozwalali na przejażdżki za granicę, gdyby ich ukochany jedynak był chorowitym albo cierpiącym; czyliżby się mogli tak łatwo zdecydować na wysłanie go na wielką, mającą trwać najmniej dwa lata podróż artystyczną, jak to niebawem miało nastąpić? Jeżeli w ostatnich latach życia, ulegał wycieńczeniu sił fizycznych skutkiem rozwinięcia choroby co go do grobu wpędzić miała, w młodości przeciwnie, cieszył się stale dobrem zdrowiem. W ciągu lat wielu, raz tylko przez tydzień chorował i to z zaziębienia, jak nas osobiście Wilhelm Kolberg, współtowarzysz zabaw dziecinnych, a następnie kolega szkolny Fryderyka i mieszkający z nim w jednym domu, zapewniał. Wprawdzie jako jedynak pieszczonym był przez matkę i siostry: nieustannie wołano na niego, aby się szanował, aby starannie okrywał, gdy wychodził w chłodną porę
Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/131
Ta strona została przepisana.