roku na ulicę. On sam śmiał się nieraz z tej zbytniej o jego zdrowie troskliwości, ale posłuszny był matce, spełniał jej życzenia. Miewał on chwile, w których stawał się więcej zamyślonym, zamkniętym w sobie, unikającym rozmowy, rozrywek; lecz to bywało wtedy, gdy umysł zajęty nową jaką kompozycyą, gdy tworzył dzieło muzyczne. Zresztą lubił wesołe zabawy i chętnie także innym do zabaw dopomagał. Zdarzało się, że gdy nie było komu grać do tańca, a towarzystwo miało ochotę pląsać, albo gdy umyślnie do tego najęty muzykus, nie dobrze wywiązywał się z obowiązku, wtedy Fryderyk zasiadał ochoczo do fortepianu i godzinami całemi grywał do tańca mazury, walce, kontredanse, nie okazując najmniejszego zmęczenia, aby tylko zabawa szła wesoło. Nawet później jeszcze, w Paryżu, chociaż uważanym był już przez świat cały za znakomitego artystę, chociaż imię jego otoczone było blaskiem europejskiej sławy, nie wahał się w polskich domach to samo czynić, gdy widział, iż młodzież ma ochotę potańczyć... ale wróćmy do właściwego toku opowiadania.
Po ostatniej zagranicznej wycieczce, Fryderyk spoważniał już nieco; wszak sam pisał: „iż stał się mędrszym i doświadczeńszym o jakie cztery lata.“ Więc zastanawiał się często
Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/132
Ta strona została przepisana.