Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/146

Ta strona została przepisana.

w tak krótkim przeciągu czasu posyłam. Jadę dziś o 7mej godzinie wieczorem dyliżansem do Wiesiołowskich w Poznańskie i dlatego wprzód piszę, zwłaszcza, że nie wiem jak długo mi bawić tam wypadnie, lubo paszport tylko na miesiąc wziąłem. Moją myślą jest wrócić za dwa tygodnie. Przyczyną mojego wyjazdu jest tam bytność ks. Radziwiłła w swoich dobrach za Kaliszem. Były bowiem oświadczyny, żebym jechał do Berlina, w jego pałacu mieszkał i tym podobne piękne słówka... Ja jednak żadnej w tem nie widzę korzyści, gdyby się nawet ziścić miało, o czem wątpię, bo już niejedną łaskę pańską na pstrym koniu widziałem. Ale Papa nie chce wierzyć, żeby to miały być tylko „des belles paroles“. I to jest powód mojego wyjazdu, o którym, o ile mi się zdaje, już raz tobie wspominałem. W tym względzie wiesz jak dobrym jestem; dziesięć razy jedno gotowym powtarzać i zawsze za nowość.
Potrzeba ci wiedzieć, że Kessler co piątek daje u siebie małe wieczory muzykalne. Tam się wszyscy schodzą i grają; nie ma nic naprzód układanego, tylko co się z kompozycyi

    chowywał on te pamiątki mające dla niego podwójną wartość: jako spuścizna po najdroższym, najserdeczniejszym przyjacielu i po genialnym artyście.