pieśni[1], zupełnie podług mnie celu nie dopięło. Dano brawo, lecz w tem przekonaniu, że trzeba mu dać na odchodnem znać, żeśmy się nie nudzili. Kurpiński[2] zauważał tego wieczora nowe piękności w moim Koncercie; Ernemann był zupełnie kontent, a Elsner żałował, że mój fortepian głuchy i że bassowych passaży słychać nie było. Tego wieczora, o ile paradysowi i ci co w orkiestrze stali, byli zadowoleni, o tyle parter narzekał na ciche granie, i chciałbym być pod Kopciuszkiem[3], żeby słyszeć rozprawy, jakie się tam musiały toczyć o moją osobę. Dlatego to Mochnacki w Kuryerze Polskim, wychwaliwszy mię pod niebiosa, a szczególniej Adagio, na końcu radzi więcej energii. Domyśliłem się, gdzie ta energia siedzi i na drugim koncercie, nie na swoim ale na wiedeńskim grałem instrumencie. Dopiero jeszcze liczniéj jak na pierwszym zgromadzona publiczność, zadowolnioną była; dopiero oklaski, pochwały, że każda nutka jak perełka wybita i zaokrąglona; że na drugim lepiéj grałem
Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/152
Ta strona została przepisana.