wszy niby od komedyi Przyjaciele, Fredry, a skończywszy na operze Hrabia Ory, w środku uderza na to: zkąd ma należeć się wdzięczność Elsnerowi, kiedy on z rękawa przecie uczniami sypać nie będzie i pokazał obok mnie (trzeba ci wiedzieć, że na drugim moim koncercie grano Symfonię Nowakowskiego) dodając, iż „z piasku bicza sam nawet djabeł nie ukręci!“ Elsner przed 35 laty napisał Kwartet, który ma na tytule: „dans le meilleur goût polonais“, dodatek naówczas przez edytora uczyniony z powodu Mennetu polskiego. Wyśmiewa się więc recenzya dzisiaj z tego Kwartetu, nie wymieniając jednak autora. Soliva powiada, że temi samemi wyrazami wyśmiałby się z Cecylii[1], tem bardziéj, że w tym artykule zawsze z miłością i jak najdelikatniéj o mnie mówiąc, kilka nosów mi daje i radzi, żebym się Rossiniemu przysłuchiwał, ale go nie przepisywał. Radę tę daje mi wskutek tamtego artykułu, który powiedział, że mam dużo oryginalności, czemu Gazeta Warszawska nie chce zresztą, przeczyć.
Jestem proszony po jutrze na święcone do Minasowicza[2]; będzie tam Kurpiński. Cieka-