jakbym się puścił, Mariolkaby mię nie widziała, a ja lubię i drugim poczciwym ludziom zrobić przyjemność, jeżeli przekonany jestem o ich życzliwości. Jeszcze nie byłem u niej po powrocie, a przyznam ci się, że nieraz przyczynę smutku mego na nią zwalę i tym sposobem zdaje mi się, że ludzie wierzą i — spokojny jestem po wierzchu[1]. Ojciec się rozśmieje, coby może, gdyby wszystko wiedział, zapłakał; i ja się rozśmieję, ale tylko powierzchownie, podczas gdy w sercu....
Pojadę kochanie do Włoch; od dziś za miesiąc z Warszawy listu mieć nie będziesz; dopóty, dopóki się nie zobaczymy, niczego się odemnie nie dowiesz. Duby, androny, to jedno co potrafię, ale ruszyć się z Warszawy!... I tobie tak będzie.... doczekasz się przecie tego!....
Niezawsze człowiek szczęśliwy; może tylko kilka chwil w życiu przeznaczonych mu jest, więc czemuż odrywać się jeszcze od tych złudzeń, które i tak długo trwać nie mogą? Jak za najświętszą rzecz uważam związki towarzy-
- ↑ Mowa tu o pannie Aleksandrze de Moriolles, córce guwernera, o którym wyżej było wspomniane. Fryderyk ofiarował jej swoje Rondo à la Mazur Op. 5, wydane w Warszawie u Brzeziny.