Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/207

Ta strona została przepisana.

przynajmniéj wczorajsze towarzystwo; nasz pan Scharff jest wyjątkiem.
Jutro o 2giej wyjeżdżamy do Drezna.
Buzi! buzi! buzi!

Panom: Źywnemu, Elsnerowi,
Matuszyńskiemu, Kolbergowi,
Marylskiemu, Witwickiemu,
najprzyjemniejsze zasyłam ukłony.


Drezno, 14. listopada 1830.

Ledwom znalazł momencik, ażeby wam słów kilka donieść o sobie. Wracam z objadu polskiego to jest: na którym sami Polacy się znajdowali. Jeszczem ich zostawił, sam wróciłem pisać, gdyż poczta o 7 méj odchodzi, a ja pragnąłbym dzisiaj jeszcze słyszeć powtórnie Niemę z Portici.
Z Wrocławia nie chciało nam się bardzo wyjeżdżać; bliższa znajomość z tymi panami do których mi Scholz dał listy, wiele nam to miasto uprzyjemniła. Tutaj zaś pierwsza moja wizyta była do panny Pechwell. Grała ona w piątek w tutejszéj resursie i wyrobiła mi tam wejście. Tego samego wieczora dawano w teatrze Niemę; trudny był wybór, ale ponieważ pannie należało koniecznie nadskoczyć, a zatem udałem się na wieczór. Druga ważna