Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/49

Ta strona została przepisana.

czne postępy w mechanizmie gry fortepianowej, dozwalały mu coraz swobodniej puszczać wodze fantazyi, nie krępowanej zbytecznie regułami sztuki, nad którą panował już prawie zupełnie. Dlatego też Fryderyk polubił wielce organy, gdyż na nich dopiero mógł rzeczywiście dogadzać zamiłowaniu swojemu do poważnych improwizacyj muzycznych. Grywając od czasu do czasu na tym najwspanialszym ze wszystkich na świecie instrumencie, nauczył się używać stosownie pedałów i obchodzić podług upodobania z regestrami głosowemi. Bywało zwyczajem, iż studenci uniwersytetu warszawskiego, gromadzili się około godziny 11 co niedziela i święta w kościele Panien Wizytek na nabożeństwo, w czasie którego amatorowie i artyści wykonywali msze instrumentalne i wokalne[1]. Bywał na chórze niekiedy Chopin i grywał na organach. Otóż razu pewnego, gdy celebrujący zaśpiewał „Oremus,“ Fryderyk pochwyciwszy motyw odegranego mszy kawałka, trybem biegłych organistów, począł improwizować przerabiając, parafrazując temat i ukazując go w jak najrozliczniejszych kombinacyach i harmonijnych przekształceniach. A improwizował tak cudnie, że śpiewacy i orkiestra

  1. Józef Sikorski. Wspomnienie Szopena.