w otrętwienie i pozorną bezczynność. Wtedy to oddawał się pracy wewnętrznej, której nawet noc nie była w stanie przerwać. Kiedy się wszystkim zdawało, że śpi, a słano mu łóżko przy salonie, gdzie stał fortepian, on tymczasem zrywał się z pościeli, biegł do instrumentu, uderzał kilka akordów, rozwiązując sobie tym sposobem jaką zawiłą lub wątpliwą harmonijną kwestyę, potem kładł się do łóżka, ażeby znów zerwać się do fortepianu — i tak nieraz trwało aż do świtu. Służące słysząc jak panicz po nocach wstaje, płacząc, ubolewały nad nim, przekonane w prostocie duszy, że ma bzika, że mu piątej klepki nie dostaje.
W częstych wycieczkach po za miasto, dokonywanych zwykle w towarzystwie ojca, albo też podczas wakacyj szkolnych na wsi, jeżeli kiedy Fryderyk posłyszał sielską piosnkę albo skrzypki rozlegające się z chaty włościańskiej lub karczmy, stawał pod ścianą, przysłuchiwał się uważnie, tonął duszą w ludowej melodyi, napawał się jej rytmem i nie było sposobu na odciągnienie go ztamtąd. Póty w głębokiej zadumie stał i słuchał, aż skrzypki, aż pieśń zamilkła, aż nabrał przekonania, że już się więcej nie odezwie. I kto jest — pytał siebie i innych — tych pięknych melodyi twórcą, które w formie mazurków, krakowiaków, polo-
Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/51
Ta strona została przepisana.