można opisać. Co się tyczy tutejszych obyczajów, takiem się do nich przyzwyczaił, że nie rażą mi już oczu. W początkach dziwno mi było, iż w ogólności na Szląsku kobiety więcej od mężczyzn pracują, ale że sam teraz nic nie robię, więc mi łatwo na to przystać.
Polaków dużo było W Reinertz, lecz teraz grono ich się przerzedza; wszyscy prawie co byli, znajomi moi. Zabawa dosyć wesoła między rodakami, nawet i znaczniejsze niemieckie familie, przykładały się też do wszystkich wspólnych rozrywek. W domu przez nas zajmowanym, mieszka pewna pani z Wrocławia; jej dzieci chłopcy żywe, pojętne, mówią trochę po francuzku. Lecz zachciało im się mówić po polsku, więc zaczyna jeden z nich, a mój druch do mnie: „zien dobry“ — odpowiedziałem „dobry dzień“. A że mi się chłopak podobał, nauczyłem go jak się mówi dobry wieczór. Temu nazajutrz tak się w głowie pomięszało, że zamiast dobry dzień, powiada „zień wieczór!“ Nie wiedziałem zkąd ta omyłka i ledwo com mu mógł wytłumaczyć, że to nie zień wieczór, ale dobry wieczór mówić się powinno.
Niepotrzebniem ci tyle nabazgrał, możebyś wolał przez ten czas co innego robić; ale też już kończę, odchodzę do Brunu na dwie
Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/62
Ta strona została przepisana.