trza mieli poddostatkiem. Przybywszy do miasteczka Cyllichowa, na stacyi pocztowej powiedziano im, że dla braku koni, muszą z godzinkę zaczekać. Więc profesor Jarocki zaproponował towarzyszowi przechadzkę, dla obejrzenia miasteczka. Wróciwszy z niej, a widząc, że dyliżans jeszcze nie gotowy, weszli do domu, który służył za pocztę i restauracyę zarazem. Fryderyk spostrzegł natychmiast w drugim pokoju, niby salonie, fortepian; zbliża się do niego, otwiera, próbuje: „O wystrojony! woła i z pewnym rodzajem zadowolenia, siada i zaczyna grać. Niebawem, na odgłos instrumentu wprawną dotykanego ręką, wchodzi jeden z podróżnych, staje za grającym i słucha. Chopin spostrzegłszy to w lustrze, powiada po polsku do profesora Jarockiego: „No, zobaczymy czy to artysta, czy amator tylko“ i rozpoczął improwizować. Niemiec ów stał jak skamieniały, duszą całą utonął w tonach tej dziwnie pięknego uroku muzyki, tylko wzrok jego automatycznie śledził wszelkie poruszenia rąk grającego; zapomniał o fajce, zapomniał o bożym świecie. Zaraz potem, dwaj inni podróżni weszli do salonu. Wkrótce także otwierają się drzwi z lewej strony i wychodzi z nich pan pocztmistrz, staje zdumiony i słucha; później nieco, otwierają się drzwi z prawej strony, pani pocztmistrzowa
Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/86
Ta strona została przepisana.