już skończonym wirtuozem, przedstawia mu się na ucznia; taki uczeń drugi raz się nie zdarzy; rozgłos jego będzie rozgłosem nauczyciela. Kalkbrennerowi wprawdzie pod względem rozgłosu niewiele do życzenia pozostawało, ale mogąc się się pochwalić takim elewem, który niechybnie cały muzykalny świat zachwycać z czasem będzie swoim genjalnym talentem, było właśnie dlań rzeczą wielce pożądaną. Lecz potrzeba było z trójnoga profesorskiej wyroczni uczynić najprzód młodzieńcowi pewne zarzuty; więc powstawał Kalkbrenner na niepoprawność jego palcowania wręcz przeciwną prawidłom klassycznej metody; dalej powiedział, iż w grze Chopina nie ma żadnej szkoły, że jest wprawdzie jako wirtuoz i kompozytor na dobrej drodze, lecz może łatwo z niej zbłądzić i tym podobne niedorzeczności. Następnie oświadczył Chopinowi, iż podejmuje się udzielania mu lekcyj, ażeby te rażące wady, stanowiące przeszkodę dla niego w osiągnieniu zupełnej doskonałości w sztuce usunąć, ale pod warunkiem, iż kurs nauki trwać będzie trzy lata.
Zdziwiony nieco Chopin położeniem tak ciężkiego warunku, nie śmiał sam w tak ważnej sprawie decydować; napisał więc zaraz list do ojca, zapytując co o tem myślić i prosząc o radę.
Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/11
Ta strona została przepisana.