Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/17

Ta strona została przepisana.

pozytor oper chlubnie w świecie znany, trzy lata pracował, płacił i siedział w Paryżu, nim przecie (kiedy już za dużo Aubera było) doczekał się wystawienia furorę robiącego Roberta Djabła. Podług mego przekonania, co się tyczy objawienia się w świecie muzykalnym, szczęśliwy ten, kto może być kompozytorem i wykonawcą zarazem. Znają mię już jako pianistę gdzieniegdzie w Niemczech; niektóre muzykalne gazety wspomniały o moich koncertach czyniąc nadzieję, że wkrótce mię obaczą zajmującego miejsce między pierwszymi mojego instrumentu wirtuozami (co się znaczy: disce puer, faciam te mości panie!). Dziś mi się nastręcza jedyna sposobność dotrzymania wrodzonej obietnicy, czemu jej nie mam chwytać? W Niemczech nikomubym się na fortepianie uczyć nie dał; bo choć niejeden tam czuł, że mi czegoś jeszcze niedostaje, nie wiedział sam czego. Ja zaś nie widziałem w mojem oku tej belki, jaka mi dzisiaj patrzeć zawadza. Trzy lata nauki jest wiele! Zawiele nawet, jak sam Kalkbrenner lepiej mi się przysłuchawszy, przyznał (co dowodzić Panu powinno, iż prwadziwy, z zasłużoną chwałą wirtuoz, zazdrości nie zna). Jednakże i na trzy lata pracybym przystał, bylebym tylko mógł tym sposobem duży uczynić krok W mych przedsięwzięciach. Mam tyle pojęcia, że nie