(podobno z własną córką). Chopin, który swoje krzywdy umiał znosić cierpliwie, oburzył się na krzywdę cudzą, a to oburzenie stało się powodem do ostatecznego zerwania: dom Lukrecyi opuścił na zawsze!
Był to dla niego — jak sam później mawiał — „cios śmiertelny!“
Złamany moralnie, z głęboką raną w sercu, chciał się zrazu wziąć energicznie do pracy; w sztuce szukać pociechy, zapomnienia przeszłości, odzyskać równowagę umysłu, ale napróżno. Zdrowie zawiodło go zupełnie. Chopin podówczas tak silnie się rozchorował, że już zwątpiono o jego życiu. Gutmann, jeden z uczniów a oraz przyjaciel, do którego chory wyłączne miał zaufanie, oddał się całą duszą na jego usługi. Starania też Gutmanna, a choćby tylko obecność, najprzyjemniejszemi choremu były. Gdy go kto odwiedzał, a zdarzało się to często, ile że chwila każda ostatnią się być zdawała — pytał z nieśmiałością: „Gutmann jak się tam ma? — czy niebardzo zmęczony? — czy jeszcze czuwać przy mnie może? — bo tylko jego jednego mieć przy sobie pragnę“.
Z choroby tej powoli wyszedł, chociaż z cieniem prawie życia. Zmienił się tak mocno, iż go przyjaciele zaledwie poznać mogli.
Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/174
Ta strona została przepisana.