względem siebie, od gorzkich łez żalu i oburzenia powstrzymać się nie mógł. Aby tylko dłużej cieszyć się towarzystwem Koźmiana, zapragnął z nim pójść do teatru; lecz nie będąc stosownie ubranym, zaproponował mu udanie się na galeryę, a pomimo że chodzenie po schodach było dlań męczące, niewahał się jednak wejść aż na czwarte piętro, byle z nim razem Wieczór ten przepędzić[1].
Dowody gościnności z jaką wszędzie Chopina przyjmowano, błogi wpływ na jego usposobienie moralne wywierały. Biedny chory odżył nieco; w sympatycznem towarzyskiem otoczeniu, w ulubionej sztuki zajęciach, zdawał się zapominać o cierpieniach swoich. Polacy zamieszkali w Londynie, dowiedziawszy się o jego pobycie w tem mieście, postanowili znakomitego swego ziomka uczcić w sposób uroczysty. W tym celu wyprawili mu ucztę, w której ze trzydzieści osób przedniejszych członków polskiej kolonii udział wzięło. Po toastach na cześć Chopina i zasług jego w szynce wzniesionych, powstał Chopin, odzywając się w ten
- ↑ Szczegóły powyższe, odnoszące się do pobytu Chopina w Londynie, udzielone nam zastały łaskawie przez samego dostojnego prezesa Towarzystwa przyjaciół nauk w Poznaniu.