Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/200

Ta strona została przepisana.

tylko zsyła na człowieka łaskę rozpoznania chwili swego konanie; taką łaską mnie obdarzył — nie przeszkadzajcie mi!).
Potem zażądał napić się wody. Gutmann podał mu ją; zwilżywszy usta, podniósł rękę Gutmanna, pocałował ją, mówiąc: „cher ami“.
Lecz rozczulającą istotnie chwilą było zjawienie się Delfiny Potockiej. Przybyła ona 15 października w niedzielę, prosto z Nicei, zkąd ją wyrwała wiadomość o bliskiej śmierci Chopina. Kiedy go uwiadomiono; iż wierna ta jego przyjaciółka pragnie się z nim widzieć, wzruszony do głębi duszy, zawołał: „C'est donc cela que Dieu tardait a aut à m’appeller à lui, il a encore voulu me laisser le plaisire de la voir!“ (To dlatego Bóg nie powołał mię dotąd do siebie, bo chciał mię jeszcze uszczęśliwić jej widokiem!). Zaledwie ukazała się przed nim, zapragnął posłyszeć jej śpiew, który na nim zawsze tak miłe wrażenie wywierał. Prośbie umierającego któż może odmówić. Przysunięto natychmiast fortepian z bocznego pokoju. Delfina Potocka, opanowawszy swoje wzruszenie i łzy cisnące się jej do oczu, poczęła śpiewać pieśń Belliniego (podobno z opery Beatrice di Tenda), ale z takiem serdecznem i bolesnem uczuciem, jak może jeszcze nigdy żadna z istot żyjących na ziemi. „O jakże to piękne! Mój