dziestu salonów, które umiał zabawić, zachwycać swoją osobą. Wyrwać Chopina ze sfery tych nadskakiwań i pieszczot, skazać go na życie jednostajna i w równej mierze pracowite — jego, pieszczocha księżniczek, hrabianek, było to pozbawić go warunków do egzystencyi mu niezbędnych.
Dumy posiadał tyle, ile potrzeba koniecznie, aby ludzie osobę jego cenili; swoją wartość artystyczną znał, ale jej nie przeceniał, a cudzą rad uznawał, przytem poczucie koleżeństwa w sztuce wysoko miał w sobie rozwinięte. Następujące zdarzenie najlepsze da o tem pojęcie.
Juliusz Schulhoff przybywszy jako młody i zupełnie nieznany artysta do Paryża. dowiedział się, iż cierpiący podówczas i nie łatwo z tego powodu przystępny Chopin, miał razu jednego zwiedzieć fabrykę fortepianów Mercier’a[1], dla przekonania się o wartości nowego wynalazku w celach transpozycyi dokonanego. Było to w roku 1844. Schnlhoff postanowił korzystać z tej okazyi dla osobistego poznania sławnego mistrza i niebawem znalazł się pomiędzy kilku osobami oczekującemi na jego przybycie. Wkrótce zjawił się
- ↑ Fabryka ta już nie istnieje.