Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/21

Ta strona została przepisana.

wdzięczności i uszanowania, z jakiem zostaję do zgonu najprzywiązańszym uczniem
Fryderyk“.

Ale nie tylko pismo Elsnera, uwagi przyjaciół, lecz sam zdrowy rozsądek Chopina, poznał wkrótce jak zbyteczną, niestosowną i szkodliwą nawet mogła być taka nauka dla niego. Ażeby zostać niewolniczym naśladowcą gry Kalkbrennera, maszyną przez lat trzy jego metodą nakręcaną, na to niepotrzeba było posiadać tyle wrodzonej bystrości umysłu ile go Chopin posiadał, aby nie dostrzcdz, gdzieby go to zaprowadzić mogło. On, co dotychczas nie poszedł w niczyje ślady, co obok Fielda, Hummla i innych najznakomitszych na owe czasy fortepianistów, potrafił zostać samym sobą; on zresztą, co jako kompozytor stał o tyle wysoko, iż mało co lepszych dzieł miał utworzyć nad te, które już napisał: poznał wkrótce, jak fałszywego dopuściłby się kroku, gdyby się był oddał pod wyłączny kierunek Kalkbrennera. Więc w kilka tygodni wycofał się zręcznie z tej niebezpiecznej opieki, ażeby jak dotąd, samoistnie dążyć do upragnionego w sztuce celu. Dla ułagodzenia sprawy, a także z pobudek admiracyi jaką posiadał dla Kalkbrennera, ofiarował mu swój Koncert G-moll.[1]

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; Chopin nie napisał Koncertu w tej tonacji, a Kalkbrennerowi zadedykował Koncert e-moll.