sad, dowodzących szczerego w tym względzie przekonania.
Najgłówniejszymi przedstawicielami nowych w sztuce zasad i niejako naczelnikami szkoły romantycznej w dziedzinie muzyki, byli podówczas w Paryżu Berlioz i Liszt, najzdolniejsi, najzuchwalsi i najwytrwalsi ze wszystkich młodych ludzi, staczających walkę z klasycyzmem. Niebawem (1832 roku) i Chopin, przywykły już w ojczystym kraju do tej szermierki, przystąpił do nich i był jednym z tych, co najwięcej łożyli usiłowania, ażeby równie z niewolniczych starego stylu powijaków się wyzwolić, jaki szarlatanizm z pogardą odeprzeć. Gdy spostrzegł jednakże, iż wielu, z którymi szedł, niedosyć godnie postęp przedstawiali, niedosyć szczerze mu służyli, więcej dbając o wyzyskiwanie sztuki na korzyść własną, wtedy odsuwał się, zrywał wszelkie z nimi stosunki. Szczególniej wstręt w nim wzbudzała przesada, a nietylko nie znosił jej w muzyce, lecz i w malarstwie także. Naprzykład dzieła Michała Anioła przejmowały go dreszczem grozy; Rubensa cierpieć nie mógł, co więcej, dla prac jednego z poufalszych swoich przyjaciół, dla sławnego kolorysty Delacroix, był zawsze chłodnym, jednego nawet słowa uznania nie miał dla nich. Tamten znowu przeciwnie, wielbił i zachwycał
Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/219
Ta strona została przepisana.