zaraz lepiej grasz, jeżeli cię księżna Vaudemont (ostatnia ze starożytnego rodu Montmorency) protegowała. (Proteguje, nie mogę napisać, bo baba przed tygodniem umarła). A była to dama nakształt nieboszczki Zielonkowej lub kaszœlanowej Połanieckiej, u której dwór bywał, która bardzo wiele czyniła dobrego, wielu arystokratów przechowywała podczas pierwszej rewolucyi. Pierwsza po dniach lipcowych przedstawiła się na dworze Ludwika Filipa. Żywiła koło siebie mnóstwo białych i czarnych piesków, kanarków, papug, a przytem posiadała najzabawniejszą w tutejszym wielkim świecie małpę, która na wieczornych przyjęciach, inne... kontesy... kąsała.
Między tutejszymi artystami, mam i przyjaźń i szacunek, chociaż dopiero rok pomiędzy niemi bawię. Dowodem szacunku jest, że mi dedykują swoje kompozycye, nawet ludzie z ogromną reputacyą, wprzódy niż ja im, i tak: Pixis swoje ostatnie waryacye z orkiestrą wojskową mnie przypisał; powtóre, komponują waryacye na moje temata. Kalkbrenner mojego mazurka zwaryował;[1] uczniowie Konserwatoryum, uczniowie Moschelesa, Herza, Kalkbrennera, słowem artyści skończeni, biorą odemnie
- ↑ Jest to Mazurek Nr. 1 Op. 7.