Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/94

Ta strona została przepisana.

zory suchot gardłowych. Złudzony temi objawami lekarz, a nieznający symptomatów wręcz im przeciwnych, jakie się w jego nieobecności okazywały, przepisał ścisłą dietę, puszczenie krwi i mleko. Wszystko to naturze choroby wręcz było przeciwne, a utrata krwi, najzgubniejsze mogła sprowadzić następstwa. Cierpienie co dzień się wzmagało. Lekarz uporczywie obstawał przy puszczeniu krwi, pani Sand stanowczo się temu opierała i pod tym względem miała zupełną słuszność. Mleczna także kuracya w skutkach okazała się jak najgorszą. Krów nawet w okolicy nie było, a kozie mleko, które dowożono, było prawie niepodobne do użycia. Biedny wielki artysta — opowiada francuzka autorka[1], nieznośnym stawał się w chorobie. To czego się ona obawiała, ziściło się: Chopin zniechęcił się do pobytu na wyspie zupełnie. Znosząc cierpliwie cierpienia fizyczne, nie zdołał pohamować rozbujałej swojej wyobraźni. Klasztor wydawał mu się miejscem pełnem widm i duchów, nawet wtenczas, gdy mu ból w piersi mniej silnie dokuczał. Taił on się z tem, lecz łatwo to odgadywano. Wracając nieraz dosyć późno z wycieczek po

  1. Histoire de ma vie. Tom XIII, rozdział 6 i 7. Paryż l855.