Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/97

Ta strona została przepisana.

bezpieczeństw, jakie nam przed chwilą groziły. Wyznał, że czekając na nas, miał senne niby widzenie całéj naszej podróży; że nie mogąc odróżnić tego widzenia od rzeczywistości, wpadł w pewien stan odurzenia i grając na fortepianie, mniemał iż sam nie żyje.
Zdawało mu się, że utonął i leżąc na dnie jeziora, czuł zimne i ciężkie krople wody spadające w takt na piersi jego; a gdym mu zwróciła uwagę na krople deszczu rzeczywiście miarowo na dach spadające, twierdził, że ich poprzednio wcale niesłyszał. Rozgniewał się nawet, gdym użyła wyrażenia: „harmonia naśladowcza“ (harmonie imitative). Powstał i miał słuszność na niedorzeczność tych naśladowań, ucho tylko zabawić mogących.
Duch Chopina był pełen tajemnic harmonii, wyrażających się przez szczytne, równej wartości tony, w jego muzykalnej myśli, a nie przez niewolnicze powtarzanie zewnętrznych dźwięków. Preludium, które skomponował owego wieczora, wistocie jest pełne kropel deszczu, odbijających się o dachówkę klasztoru. Lecz w jego wyobraźni, krople te przemieniły się w łzy spadające z nieba na jego serce.
Jeszcze się nie pojawił geniusz tak pełen tkliwych uczuć, a zarazem tak głęboki, jak geniusz Chopina. Pod jego ręką fortepian prze-