w stanie. Lecz za to niestety, humor jego bywał do tego stopnia zmiennym, imaginacya tak wrażliwą, iż niepodobna było czemkolwiek bądź nie dotknąć go z powodu nadzwyczajnej drażliwości, ani zadowolnić trudnych często wymagań serca. To jednak nietylko z jego i pochodziło winy, ile raczéj było następstwem dręczącej go choroby. Oprócz mnie i dzieci moich, wszystko mu było nieznośnem pod tem południowem niebem. Wstręt do wszystkiego co tchnęło niedostatkiem, nawyknienie do wygód życia, miało taki skutek, iż pobyt na Majorce stał mu się nieznośnym. Niecierpliwił się i tęsknił do chwili wyjazdu. Podróży zaś nie można było przyspieszyć, z powodu jego słabości. Gdy przyszedł nieco do siebie, powstały znowu tak silne i przeciwne wiatry, że przez trzy tygodnie parostatek w porcie pozostawać musiał....“
Nareszcie gdy się powietrze wypogodziło, w końcu lutego 1839 roku, opuścili podróżni nasi Majorkę, udając się przez Barcellonę do Marsylii.
Posłuchajmy teraz co Chopin sam pisze o swoim na tej wyspie pobycie:
Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/99
Ta strona została przepisana.