Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/117

Ta strona została skorygowana.

czy coś zagrozi, usuwa się na bok, ale nie ucieka nigdy. Natomiast w ulu nie poprzestaje na takiem biernem ignorowaniu niebezpieczeństwa. Rzuca się z niesłychaną gwałtownością na każde żywe stworzenie, mrówkę, lwa, czy człowieka, któryby śmiał dotknąć świętej arki w celach zbrodniczych. Możemy to nazwać, stosownie do naszego zapatrywania, złością, głupiem zacietrzewieniem, albo bohaterstwem, rzecz sama się przez to nie zmieni wcale.
Natomiast niczego nie można przytoczyć na obronę braku poczucia solidarności poza ulem, nawet niezmiernej solidarności w granicach jego. Musimy przypuścić, że w inteligencjach wszystkich istot żywych istnieją granice niespodziane, tak, jakby ów mały płomyczek rozsądku czy świadomości, wybłyskający z mózgu, żywiony spopielaniem się tylu materyj trudnych do rozgorzenia i martwych,... był nader słaby, chwiejny i zdolny jeno oświecać jeden punkt, wszystko inne pozostawiając w ciemności. Możemy powiedzieć, że pszczoła, czy natura, używając do tego pszczoły, zorganizowała w ulu pracę zbiorową w sposób tak doskonały, jak nigdzie indziej, a zarazem do wyżyn doprowadziła tam kult i umiłowanie przyszłości. Czyż z tego to właśnie powodu pszczoły są ślepe na wszystko inne? Kochają to, co przed niemi, jak my kochamy to, co jest wkoło